Wywiad z Cameronem Switzerem, Kanadyjczykiem mieszkającym w Japonii - część II


Dziś druga i ostatnia część wywiadu z Cameronem Switzerem, Kanadyjczykiem mieszkającym w Japonii. Pierwszą część wywiadu znajdziecie tutaj.


M: Czy możesz nam przybliżyć, jak w twoim przypadku przebiegał proces uczenia się języka japońskiego? Jaką strategię przyjąłeś i jakie metody stosowałeś? Które okazały się skuteczne, a które nie?


CS: Jak wspomniałem wcześniej, przed przyjazdem do Japonii przez pół roku chodziłem na wieczorowy kurs japońskiego. Opanowaliśmy dwa sylabariusze liczące po 48 znaków - hiraganę i katakanę, a także poznaliśmy podstawowe znaki wywodzące się z języka chińskiego, czyli kanji. W czasie zajęć głównie czytaliśmy podręcznik, pisaliśmy i trochę ćwiczyliśmy mówienie. Wtedy zacząłem rozpoznawać niektóre znaki w sali, w której trenowaliśmy kendo.

Do Jokohamy zabrałem ze sobą podręczniki. Był rok 1989 i w Japonii niewiele osób mówiło po angielsku. Wszelkie oznakowania, ogłoszenia na stacjach kolejowych oraz menu w restauracjach były wyłącznie w języku japońskim. Policjanci nie znali angielskiego, nie znał go również nikt w policyjnym kendojo, do którego zacząłem chodzić. Było mi trudno - zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym. Znaczną część czasu poświęcałem na uczenie angielskiego, przy czym moi uczniowie z reguły nie rozumieli, co do nich mówię. Resztę czasu spędzałem w moim maleńkim pokoiku, próbując nauczyć się na pamięć kanji.

Wreszcie pewnego dnia doznałem olśnienia. Kiedy niemowlęta uczą się komunikować, to nie zapamiętują znaków alfabetu, nie piszą i nie czytają podręczników. Uczą się przez naśladowanie. Każde dziecko w każdym kraju na świecie robi to w ten sam sposób - czyli to musi działać! A ja czułem się w Japonii właśnie jak takie nieme, 24-letnie niemowlę.

W chwili, kiedy postawiłem na skuteczną komunikację zamiast nauki czytania i pisania, zamknąłem książki, kupiłem skuter, kask i mapę, i nauczyłem się pytania "Jak dojechać do...?". Zacząłem wybierać przypadkowe miejsca na mapie, a potem starałem się do nich dojechać, zadając ludziom ciągle to samo pytanie. Za każdym razem udawało mi się wychwycić jakieś fragmenty ich wypowiedzi. Potem jechałem dalej i pytałem kolejną osobę. "Jedź prosto i...", "Skręć w lewo i...", "trzy przecznice coś tam". Stopniowo uczyłem się rozumieć ich ze słuchu. Uświadomiłem sobie, że nie można nauczyć się mówić, nie umiejąc słuchać. Jak dziecko powtarzałem to, co mówili inni, i oswajałem te zwroty. Tak to przynajmniej działało w moim przypadku - ale wiem, że to nie jest metoda dla każdego.

W tamtym roku zaprzyjaźniłem się też z pewną Japonką, ale ona mówiła do mnie głównie po angielsku. Jej rodzina nie znała jednak angielskiego, dlatego musiałem uczyć się japońskiego, żeby móc się z nimi porozumiewać. Ta konieczność sprawiła, że przyswajanie języka szło mi jeszcze sprawniej.

Pod koniec roku opuściłem Japonię, będąc w stanie całkowitego szoku kulturowego, ogarnięty zniechęceniem spowodowanym postawą moich uczniów. Moja dziewczyna pojechała ze mną wtedy do Kanady. Było nam trudno przez ten rok, bo nie mogłem znaleźć porządnej pracy. Wróciłem na kurs japońskiego do tego samego nauczyciela, który wysłał mnie do Jokohamy. Teraz znacznie lepiej radziłem sobie na zajęciach, bo dzięki pobytowi w Japonii "wyrobiłem sobie ucho" do japońskiego.

Z czasem uświadomiłem sobie, że coś mnie ciągnie z powrotem do Japonii. Zgłosiłem się więc do programu JET, stworzonego przez Japonię we współpracy z krajami anglojęzycznymi. Umożliwiał on nauczycielom z krajów anglojęzycznych pracę w japońskich szkołach publicznych.

Zostałem przyjęty i wysłano mnie na wieś, do prefektury Fukui (福井県), która leży na wyspie Honsiu (本州) nad Morzem Japońskim i słynie z pysznych owoców morza, ryżu, intensywnych opadów śniegu zimą oraz okropnych, wilgotnych upałów latem.

Pojechałem tam gotów komunikować się z tubylcami, ale już na wstępie czekało mnie rozczarowanie. Większość mieszkańców miała około 150 milionów lat, była bezzębna i posługiwała się dialektem, który zupełnie nie przypominał języka, którego się uczyłem. Nie wiedziałem jeszcze, że posługuję się "szkolnym" japońskim, a nie "żywym" japońskim.

Wtedy dopiero rozpoczęła się dla mnie prawdziwa edukacja. Następnych 28 lat miałem spędzić żyjąc, kochając i pracując na swoje nazwisko w Japonii.

Kiedy ktoś mnie pyta: "Jak udało ci się nauczyć tak dobrze mówić po japońsku?", odpowiadam, że to po prostu proces. A kiedy pytają, ile ten proces trwał, odpowiadam, że trwa nadal, bo każdego dnia uczę się czegoś nowego.

Skupiłem się na skutecznej komunikacji, bo ona mnie definiuje. Tym jestem: osobą, która się komunikuje. Mam tu znajomych, którzy uczyli się japońskiego dłużej niż ja, potrafią świetnie tłumaczyć, ale nadal narzekają, że nie mówią dobrze. To się często zdarza. Dla mnie kluczowe było po prostu dzielenie się z ludźmi tym, co gra mi w duszy, a nie pisanie skomplikowanych wywodów po japońsku.

W ciągu ostatnich dziesięciu lat moje umiejętności czytania i pisania bardzo się jednak poprawiły. To dlatego, że pracuję w branży farmaceutycznej i każdego dnia muszę czytać i odpisywać na setki e-maili, wyłącznie po japońsku. Początkowo kopiowałem fragmenty e-maili pisanych przez moich kolegów, żeby nauczyć się właściwych sformułowań. I w końcu się nauczyłem.



M: Jak wspominasz proces adaptacji do życia w nieznanej ci wcześniej kulturze?

CS: Początkowo było mi bardzo trudno, bo w tamtym czasie angielski prawie w ogóle nie był używany w Japonii, a mój japoński był bardzo kiepski. Ale z natury jestem optymistą, więc radziłem sobie z wieloma rzeczami, które przerastały moich znajomych z Zachodu. Nawet mojej ówczesnej dziewczynie (a później żonie), Japonce, trudno było mieszkać ze mną na wsi ze względu na pewne stereotypy dotyczące życia rodzinnego, które funkcjonują w Japonii. Myślę, że było to dla niej trudniejsze niż dla mnie. Japonka żyjąca bez ślubu z białym mężczyzną szybko staje się tematem plotek - szczególnie na wsi, gdzie każdy uważa, że ma prawo mówić innym, jak powinni żyć.

Mówiąc szczerze, bycie białym mężczyzną często działa jak przepustka; doświadczamy znacznie mniej dyskryminacji niż kobiety albo ludzie o innym kolorze skóry. Wielokrotnie stykałem się z rasizmem, bigoterią i seksizmem, ale zawsze udawało mi się wybrnąć z tych sytuacji.

Jeden przypadek zapadł mi w pamięć szczególnie głęboko. Sfilmowałem nauczyciela WF-u, który ukarał uczniów, którzy zapomnieli przynieść narty. Kazał im biegać boso po śniegu. Byłem wściekły. Wtedy nie było jeszcze internetu, więc nie mogłem opublikować nagrania na Facebooku, Twitterze czy blogu. Zostałem wtedy wezwany do dyrektora szkoły, który nawrzeszczał na mnie i kazał mi przestać nosić kolczyk w uchu i zmienić fryzurę. Trudno mi się było z tym pogodzić, ale musiałem siedzieć cicho - w przeciwnym wypadku miałem zostać zwolniony. W dzisiejszych czasach nie doszłoby do tego, ale 28 lat temu w małych wioskach nie było to niczym niecodziennym. Zdarzały się też inne sytuacje tego rodzaju, ale z czasem zatarły się w mojej pamięci i stały się po prostu częścią "życia w Japonii". Wtedy byłem jeszcze dzieciakiem.



M: Co mógłbyś doradzić osobom, które zamierzają się przeprowadzić do zupełnie nieznanego im kraju?

CS: Przed wyjazdem nauczcie się przynajmniej podstaw języka. Niektórzy uczą się tak jak ja; inni wolą przyswajać język z filmów, książek czy wiadomości. Wybierzcie metodę, która sprawdza się w Waszym przypadku. Spróbujcie też najpierw pojechać na krótko do wybranego kraju, żeby się przekonać, czy macie odwagę przenieść się tam na stałe. Pamiętajcie, że komunikacja z ludźmi jest podstawą. Zachowajcie otwarty umysł, bo na pewno doświadczycie rzeczy, które będą stały w sprzeczności z Waszymi zasadami i Waszą kulturą. Pamiętajcie, że Wasze zasady są Wasze i nie możecie narzucać ich innym ludziom, bez względu na to, jak oczywiste się Wam wydają. Dla innych mogą nie być takie oczywiste i możecie popełnić poważne kulturowe faux pas. Zachowajcie pozytywne nastawienie. Śmiejcie się, płaczcie, ale zawsze idźcie naprzód. Nie poddawajcie się.

Komentarze

  1. Gratuluję wywiadu. Fantastycznie się czytało. Dziękuję Cameronowi, że chciał się podzielić swoim doświadczeniami i przeżyciami😁

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty